czwartek, 31 października 2013

"Dirty Ho" ("Lan tou He" Hong Kong 1976, reż Chia-Liang Liu)



Świetne. Ileż jest filmów kung-fu, gdzie cała akcja to bezsensowny wypełniacz pomiędzy kolejnymi żałosnymi scenami z okładaniem się pięściami? Tutaj tak nie jest, och jak bardzo nie! Każda z walk, nie dość że jest perełką samą w sobie choćby pod względem choreografii (na przykład walka z gangiem pseudokalek lub mistrz i dziewczyna z gitarą vs tytułowy bohater albo walka przy degustacji win, o jakie to dobre!) to jeszcze jest doskonale uzasadniona fabularnie. Im dłużej oglądałem tym bardziej mi się to wszystko podobało. No, może pod koniec jako typowy białas czułem że walki są nieco przydługie ale absolutnie nie zepsuło to ogólnego wrażenia. Oczywiście jest tu typowo azjatycki humor ale mamy też typowo azjatycką intrygę z tajemnicą, która odkrywa się powoli i sięga najwyższych szczytów władzy. Końcówka świetna, idealnie spinająca całą opowieść. Obejrzałem i naprawdę byłem zachwycony. Jeden z najlepszych filmów kung-fu jakie widziałem. Absolutnie godne polecenia.

http://www.imdb.com/title/tt0079432/

Brak komentarzy: